wtorek, 6 listopada 2012

PROLOG


Zielonooka szatynka szła wolno alejką. Gdy dotarła na miejsce wyjęła z flakonu stare, lekko zwiędłe kwiaty, wkładając w ich miejsce świeże. „Herbaciane róże, takie jak lubisz” – rzuciła w przestrzeń. Usiadła na ławeczce i zajęła się zapalaniem zniczy.
- Wiesz Nat… – zaczęła dziewczyna – minął rok, a wydaje mi się, jakby nie było cię od zawsze. Dlaczego? Dlaczego mnie zostawiłaś? Obiecałaś mi przecież, że zawsze będziemy razem… Wiesz, że od tamtego czasu każdy mój dzień wygląda tak samo? Odwiedzam ciebie, wracam do domu, oglądam nasze wspólne zdjęcia i to nieszczęsne nagranie, nad którym cię znalazłam. Czytam też listy od ciebie. Ten, który mi zostawiłaś, jak i te, które były do niego. Opróżniając kolejną butelkę wina zasypiam, najczęściej płacząc. A potem budzę się z kacem, staram ogarnąć i odwiedzam ciebie. Nikogo tu nie mam, Nat, jestem tak cholernie samotna bez ciebie. Nie radzę sobie. Najchętniej dołączyłabym do ciebie, ale mam tu jeszcze kilka spraw do załatwienia. To wszystko jest jeszcze bardzo chaotyczne, dlatego muszę najpierw to poukładać. Dopiero potem pozałatwiać i wtedy już będę mogła się do ciebie przenieść na stałe. Jak już dokończę to, co sobie postanowiłam… Inaczej nigdy się z tym nie pogodzę i wyjdzie na to, że to wszystko jest bez sensu. A przecież żadna śmierć nie jest bezsensowna, Nat. Pamiętasz? Powtarzałaś mi to po wypadku rodziców. Że śmierć stawia przed nami nowe cele i wyzwania, którym musimy sprostać. Dlatego sama rozumiesz, że nie mam wyboru. Ale nie martw się, będę tu przychodzić tak, jak do tej pory i o wszystkim będę Ci opowiadać
* * *
Szatynka spędzała kolejny wieczór nad pudełkiem zdjęć. Kończyła właśnie drugą butelkę swojego ulubionego Carlo Rossi. Uznała więc, że jej stan pozwala już na włączenie tego nagrania. Znała je praktycznie na pamięć, ale musiała do niego wracać. Taka forma uzależnienia, a jednocześnie terapii… Jak zawsze drżącą ręką wcisnęła „enter”. Znów obrazy z ekranu przelewały jej się do głowy.
Plaża, gdzieś w oddali widać ludzi korzystających z promieni słonecznych, słychać bawiące się dzieci. Nad brzegiem morza stoi rudowłosa kobieta i niczym małe dziecko bawi się w „uciekanie” przed falami.
- Nati uśmiechnij się – słychać mężczyznę zwracającego się do niej. Dziewczyna macha mu przesyłając buziaka, po czym podbiega i rzuca mu się na szyję. Przejmuje kamerę.
- Kocham Cię, wiesz o tym? – kieruje kamerę, żeby było widać ich oboje – to na pamiątkę, będziemy pokazywać ten film naszym wnukom… - przerywa, bo mężczyzna zamyka jej usta pocałunkiem
- Też cię kocham – uśmiecha się – wiesz, musimy chyba pomyśleć nad pewnymi zmianami…
- Zmianami? Przecież dobrze jest tak jak teraz… – kobieta patrzy na niego pytającym wzrokiem
- Tak? A nie myślałaś o tym, żeby przeprowadzić się do Bełchatowa i zostać moją żoną?
- To oświadczyny, panie Bąkiewicz? Jeśli tak, to mało wyszukane, musisz bardziej się postarać – zażartowała – a teraz popracujemy nad twoją kondycją. Jak mnie złapiesz, to pomyślimy o tych twoich zmianach – dodała, po czym rzuciła się pędem przed siebie
Tu film się kończy. Niby nic szczególnego, zakochana para, wakacje, jakieś plany. Nagranie, jakich zapewne wiele w kolekcjach par, które planują wspólną przyszłość. I wszystko byłoby na pewno inaczej, gdyby nie pewien „szczegół”…
Natalia była starszą siostrą Alicji. Dziesięć lat temu w wypadku straciły rodziców. Na szczęście Natalia była już pełnoletnia, więc mogła pełnić rolę opiekuna prawnego dla swojej siostry, tym sposobem uniknęły domów dziecka, rodzin zastępczych i rozstania. Trzy lata temu Nat, jak zwykła mawiać na nią Alicja, poznała kogoś. Trochę nieśmiały, jednak przy bliższym poznaniu niesamowicie sympatyczny, troskliwy, czuły, opiekuńczy, do tego przystojny – tak go opisywała. Siatkarz Skry Bełchatów, Michał Bąkiewicz. Alicja nigdy go nie poznała. Z resztą, Natalia nauczona doświadczeniem swoich poprzednich związków, niewiele mówiła o rodzinie, tak więc wspomniany pan Bąkiewicz niewiele o niej wiedział. Chyba nawet nie wiedział, że ma siostrę. Nigdy też nie był w ich częstochowskim mieszkaniu, zawsze to Natalia jeździła do Bełchatowa. Mniejsza o to. W każdym razie owy film nakręcili podczas wspólnych wakacji pod koniec czerwca ubiegłego roku. Siatkarz faktycznie oświadczył się na nich dziewczynie. Natalia wróciła cała w skowronkach, planowała przeprowadzkę. Dwa tygodnie później dowiedziała się, że jest w ciąży. Nie posiadała się ze szczęścia. A i Alicja była zadowolona, że siostra układa sobie w końcu życie. Miała nawet poznać tego całego Michała, który miał przyjechać na kolację. Nie przyjechał. W dniu, w którym Nat dowiedziała się o ciąży, pojechała do narzeczonego. Chciała zrobić mu niespodziankę. Drzwi do mieszkania otworzyła jej wysoka blondynka, ubrana w jego koszulkę. Tą samą, w której zawsze chodziła ona, gdy do niego przyjeżdżała. Zszokowana wydusiła z siebie „Przepraszam, pomyliłam mieszkania” i wróciła do Częstochowy. Nigdy więcej nie rozmawiała już z Michałem. Nie odbierała połączeń, a gdy nie przestawał dzwonić - zmieniła numer telefonu, żeby nie mógł się z nią skontaktować. Przeżywała to bardzo. Alicja robiła co mogła, by pocieszyć siostrę. Po miesiącu, w wyniku stresu, Natalia straciła dziecko – ostatnie „wspomnienie” o Michale. Tego dnia Alicję zatrzymały obowiązki służbowe w redakcji. Naczelny uparł się, że koniecznie musi wybrać zdjęcia do miesięcznika i wybrać modelki do następnej sesji. Wróciła późnym wieczorem. W salonie nad otwartym laptopem, na ekranie którego wyświetlone było TO nagranie, znalazła swoją siostrę z listem pożegnalnym. Nałykała się tabletek, nie udało się jej uratować. Tak więc 20 września 2011 roku Alicja Korczak została sama. Nie mogła sobie darować, że została dłużej w pracy. Może gdyby wróciła o normalnej porze, udałoby się uratować Natalię... Już tego  samego dnia poprzysięgła zemstę na Michale Bąkiewiczu. Przez ten rok przygotowywała się mniej lub bardziej. Przede wszystkim odeszła z redakcji i przyjęła pracę jako fotograf w Skrze, którą rozpoczyna wraz z początkiem tego sezonu. Jutro jedzie dograć szczegóły z Konradem Piechockim, Prezesem Zarządu klubu.
- Będę cię miała na oku Bąkiewicz i zniszczę cię. Stracisz wszystko i poczujesz to, co czuła Nat, gdy ją tak potraktowałeś... – wysyczała w przestrzeń Alicja zamykając laptopa

----------
To zaczynamy coś nowego. Nie wiem, jak często będą się tu pojawiały rozdziały, na razie jest wprowadzenie w postaci prologu. Zarys w głowie też jest, ale czasu nie za dużo. Ale miejmy nadzieję, że da się wszystko pogodzić :) i mam też nadzieję, że będę zaskakiwać :)
Pozdrawiam serdecznie, niecodzienna.

Obserwuj i bądź na bieżąco :)